Okej. Wpakowałam już w siebie niewyobrażalne (acz aż nadto wyobrażalne dla mnie) porcje magnezu i kofeiny pod postacią kaw, herbat, batoników, ciasteczek i czekoladek.
Dzisiaj ni stąd, ni zowąd naszły mnie myśli o… definicji piękna.
Jak definiujemy piękno?
Myślę, że wszystkie rankingi typu “Sexiest Man Alive”, “100 Sexiest Rock Stars” i “100-Bóg-wie-czego-jeszcze” są totalnym zaprzeczeniem tego, co jest naprawdę piękne.
Dla mnie, piękno to wnętrze. To nie wygląd zewnętrzny.
Piękny jest człowiek w swej prostocie.
Piękna jest kobieta szorująca schody.
Piękny jest spokojny i zrelaksowany człowiek w energooszczędnym domu w Kopenhadze.
Piękny jest człowiek wyróżniający się.
Piękny jest człowiek roztaczający wkoło siebie błogą aurę spokoju i pozytywnej energii.
Piękna była dziewczyna, która w zeszłym roku uczęszczała do trzeciej klasy i która przemierzała korytarze zamaszystym krokiem przyodziana w za dużo ciuchów; sukienek, spodni, bluz, kamizelek. Pamiętam jej śmieszne kreski namalowane gdzieś pod brwiami…
Piękna jest kobieta tuż po przebudzeniu.
Piękny jest uprawiający sport.
Piękny jest mężczyzna piszący sprawdzian.
Piękny jest człowiek z pasją.
Piękni są muzycy.
Piękni są wszyscy pięknem naturalnym.
Nawet ja mogę być piękna z moją nieproporcjonalną i niefotogeniczną twarzą.
P.S. Serdecznie pozdrawiam całą moją klasę.
Zatrudnie się w skupie złomu
Nie powiem nikomu
Co robię w domu