Dziś rano, mimo że jak zawsze zbudziłam się przed budzikiem, jak zawsze też walczyłam z myślami, wstawać czy nie wstawać, jechać na wf czy nie jechać. Ostatecznie wstałam, zmobilizowana myślą, jak bardzo nie chciałabym być teraz jak moja rok starsza kuzynka, która nie ma takowych rozterek, niańcząc swoje dziecko, pomyślałam o moim tacie, który często-gęsto chodzi do pracy na dobę, a potem jeszcze nie śpi w dzień, bo ogląda jak “Justyna biegnie”, o Magdzie Gessler, która kładzie się spać o 6 rano, aby już o 9 jeść śniadanie, na które nie składają się pewnie kanapki z szynką, a w końcu pomyślałam, jak to fajnie przejeżdżać przez budzące się do życia miasto, szczególnie teraz, gdy wpół do 7 jest już tak cudownie jasno 🙂