Zaschnięty cukier przyklejony do blatu i brudna kuchenka, przy czym brudna to ładne słowo. Resztki wszelkiego makaronu, posolonej wody i wszystkiego co w przeciągu zeszłego tygodnia znajdowało się na palnikach.
Moje poranki, nawet te weekendowe, nie mają nic wspólnego z białym szlafrokiem, ładnym pedicure i espresso.
U mnie to co najwyżej wyobrażenie na temat capuccino z Lidla i cif. I zmywanie naczyń w czasie, w którym mogłabym sobie robić makijaż.