Kolej droga, a poruszać się jakoś każdy by chciał, dlatego popularne są opcje jak Mitfahrgelegenheit, czyli mniej spontaniczny autostop. Można umówić się też na Bahnmitfahrgelegenheit, czyli ktoś ma bilet grupowy na pociąg i może sobie dobrać do 4 osób. Jest to zazwyczaj tańsza i o wiele przyjemniejsza opcja. Ostatnio jechałam do Lipska z jakąś obcą dziewczyną, która tylko dla siebie kupiła grupowy bilet na 5 osób, ale jechała dosyć daleko i na całym odcinku umówiła się z ludźmi, że się do niej dosiądą. W ten sposób koszt biletu może ci się zwrócić, być może nawet z nawiązką.
Warto pokręcić się też na dworcu, bo czasami ludzie spontaniczne chcą sprzedać bilet. Bilet na S-Bahn na trasie Halle – Leipzig jest ważny 3 godziny od skasowania, z czego sama podróż trwa jakieś 35 minut. Można więc przyjechać i na stacji docelowej być może uda się sprzedać bilet komuś, kto akurat chce jechać tam, skąd my przyjechaliśmy.
Ja ostatnio miałam całkiem miłą sytuację. Wracałam z Lipska, chciałam jechać pociągiem o 8:04. Wpadłam na dworzec o 8:01. Trochę żałowałam, że nie uda mi się już zrobić zdjęć dworcowi, bo moim zdaniem jest piękny sam w sobie, a świątecznie przystrojony jest jeszcze piękniejszy. Musiałam jeszcze kupić bilet i stresowałam się w kolejce do automatu (bo raczej nie ma tu kas tylko właśnie Fahrkartenautomaten), bo jakiś debil się guzdrzył, a mi się spieszyło i nie miałam prawie wcale gotówki. Wtedy podbija do mnie mężczyzna na oko 50+, ciepła kurtka typu Jack Wolfskin, czapeczka z daszkiem, szpakowaty zarost, lekkie zmarszczki i pociągając nosem pyta się mnie, czy jadę do Halle. No tak. No to on może mnie zabrać, bo ma taki bilet miesięczny, na który w weekend może zabrać 3 dorosłe osoby i dzieci, o ile zrozumiałam, więc jak chcę to za 4 euro mogę jechać. Ok, tylko zobaczę, czy mam gotówkę. Mam tylko 3,50. Może być. No to jedziemy.
Pan okazał się być bardzo zabawny i bardzo rozmowny. Byłam półprzytomna i wyjątkowo chciałam się zdrzemnąć te pół godziny w pociągu, choć zazwyczaj tego nie robię, bo lubię słuchać ludzi albo po prostu patrzeć sobie przez okno – nie lubię tracić czasu śpiąc. Tym razem nie mogłam spać, chociaż gdybym chciała, bo Wolfgang mnie nieustannie zagadywał. Gdy już przebrnęłam przez obowiązkowy etap każdej rozmowy, czyli skąd jestem, co tu robię itd., prowadziłam iście dyplomatyczną konwersację o polityce, historii i stosunkach międzynarodowych. Pan miał na imię Wolfgang, jak był uprzejmy mi się przedstawić. Wypytywał mnie co sądzę o Putinie, a co o Angeli Merkel. A Unia Europejska? Co Polacy sądzą o Niemcach? Gdzie mieszkam w Polsce? Wolfgang, jak się okazało, był przewodnikiem w Lipsku i sprezentował mi plan miasta. Napomknął też kilka ciekawych rzeczy, które warto zobaczyć. Polecił mi książkę – Erich Fromm “Die Kunst des Lebens”, którą – jego zdaniem – każdy powinien przeczytać, bo ta książka uczy życia i całkowicie zmienia światopogląd. Poopowiadał mi, że on tutaj pochodzi z Ostdeutschland i Angela Merkel też. Angela Merkel jest ten sam rocznik co on. Teraz jest dwóch Ostdeutsche u władzy – prezydent i kanclerz Niemiec pochodzą ze Wschodu. Ludzie z Ostdeutschland są sympatyczniejsi, bardziej przyjaźni i milsi dla siebie, a Westdeutschland to czysty kapitalizm, rywalizacja i oziębłość. Miał kiedyś okazję zamienić parę słów z Angelą Merkel, podczas jakiegoś spendu wyborczego. W ogóle w rozmowie bardzo często przewijała się Angela Merkel, nietrudno było więc zgadnąć, jakie są jego sympatie polityczne. Na sam koniec bardzo mocno i serdecznie uścisnął mi rękę, pożyczył mi wszystkiego dobrego i żebym jak najlepiej wykorzystała ten rok. Potem, już na dworcu, po wyjściu z pociągu, powiedział, że mogłabym grać w siatkówkę, bo jestem taka wysoka i jeszcze raz mnie uściskał – dłoń wraz z uściskiem przedramienia.