W miniony weekend Polsat zaproponował przeboje muzyki weselnej i rozrywkowej ogólnie w formacie wesele-poprawiny. Krótki zarys kultury polskiej, tym bardziej interesujące dla takiego przybysza zza granicy.
Wśród przebojów narodowo-biesiadnych znalazła się również, bo jakże, szła dzieweczka do laseczka, do zielonego, znalazłem ulicę, znalazłem dom, na prawo, na lewo, w górę i w dół. Nawet nie jestem pewna, które z tych wersetów ująć w cudzysłów jako tytuł. Do zielonego. Ho-ho-hoooo.
Wraz z mrągowską publicznością odśpiewałam, a jakże, wszystkie wzrotki, nie pogardziłam też zaproponowaną choreografią, na prawo, na lewo, w górę i w dół.
Julian oczywiście nie czaił bazy, poza wspomnianą choreografią, był pewnie jedyną osobą w linii Świnoujście – Mrągowo, która owej przyśpiewki nie znała, ale chyba mu to nawet nie przeszkadzało.
Po śpiewach mówię do mamy, że
ech, tak to jest
mieszkasz sobie w takim rajchu
i czytasz gazety,
i brand eins masz zaprenumerowane,
i do kina chodzisz studyjnego, co po ichniemu Programmkino nazywa się,
i studiujesz, studiowałaś, referaty wygłaszałaś,
magisterkę piszesz,
wspomnianego języka nawet nauczasz (a jakże)
aż by taka niemiecka dzieweczka do laseczka wjechała (szła) to niemota
i że to w gruncie rzeczy przykre, bo raz kto by nie chciał pośpiewać?
a dwa przypomina ci to, że takie przyśpiewki są jednak gdzieś głębiej, na innych nośnikach zakodowane niż wykształcenie i prasa bieżąca
Dziecko! – rzecze mama, bo chyba już jej się nie chciało słuchać, z resztą plotę cały czas to samo do różnych adresatów – a czy to trzeba? Musisz znać?
I tyle. Okazało się, że nie trzeba.
Masz genialny styl pisania, przypomina mi Małgorzatę Musierowicz, którą uwielbiam!
LikeLike